Wracamy po letniej przerwie :) Co prawda jesień nas zastała choć w kalendarzu jesień dopiero od kilku dni, ale teraz więcej czasu spędzamy w domu więc może i na blogu będę częściej :)
Przyznać się muszę że już jakiś czas z aparatem nie miałam wiele wspólnego więc siłą rzeczy wielu naszych aktywności nie udokumentowałam ;/ Ale prawda jest też taka że jestem w dłuższej niedyspozycji i nie mogę dać z siebie 100% więc robimy też mniej. Mam nadzieję że względnie szybko wszystko wróci do normy :)
A teraz pokażę co mam udokumentowane ;)
Na początek nauka siusiania. Dłuuugo walczyłam z niechęcią do nocnika. Mimo że Oli dostała pierwszy nocnik zaraz po pierwszych urodzinach - tak dla zapoznania i w ogóle, to jednak niechęć do niego była ogromna. Usiadła ale w ubraniu, bez pieluchy nie było mowy. Taki stan utrzymywał się dłuższy czas, praktycznie do 2,5 lat. Trochę mnie to irytowało, no ale co? Na siłę się nie da. Żadne misie, lalki czy inne zachęty nie działały.
Przyszło lato, Oli zaczęła częściej chodzić bez pieluchy. W domu. Mimo że siusiała na podłogę to zauważyłam że panuje nad pęcherzem na tyle żeby nie osiusiać mnie, męża, kanapy czy dywanu... szła tam gdzie są panele :D To był dobry znak. Jednak to że nie chciała na nocnik czy ubikację nadal mnie irytowało. Na dworze też nie chciała być wysadzana ani na trawkę czy gdziekolwiek.
Miałam nadzieję że przez wakacje uda mi się ją nauczyć. I już zaczęłam wątpić kiedy moje dziecko z dnia na dzień dosłownie przestawiło się na siusianie na ubikację. Kolejny raz od rana spróbowałam ją posadzić na toaletę i udało się! Po prostu! Przez kilka dni pilnowałam ją i co 20min szłyśmy zrobić siku. Po tych kilku dniach zaczęła raz po raz wołać sama, po tygodniu wołała już sama za każdym razem. Zdarzały jej się morke wpadki ale rzadko. Teraz po 3 miesiącach już nie ma mokrych wpadek :) Pieluchę zakładamy jedynie na noc choć coraz częściej Oli wstaje z suchą pieluchą i woła na toaletę :) Jestem z niej dumna!
To dowodzi twierdzeniu że dziecko musi dorosnąć do pewnych czynności i nie przeskoczy się czegoś na siłę.